|
|
(J 3, 14-20) "Tak bowiem Bóg umiłował
świat (...)." |
ks. Tomasz Zaczkiewicz SAC |
Jakże często szukamy dzisiaj wzorców miłości. Świat, można tak powiedzieć,
prześciga się z jej koncepcjami i propozycjami.
Wydaje się, że żyje z niej cały przemysł medialny, a żądny miłości człowiek
staje się szybkim i łatwym klientem - naprawdę na miłości można nieźle
zarobić i wcale nie trzeba tu mocno stymulować - wszak każdy z nas rodzi
się z jednym i podstawowym pragnieniem - aby kochać i być kochanym.
Jeżeli jednak ta miłość w dzisiejszym wydaniu jest tak powszechna i dostępna,
to dlaczego tylu poranionych ludzi, dlaczego tyle zła i nieprawości, skąd
tyle strachu, agresji i niepewności, gdzie ma swoje źródło nienawiść,
która trawi wielu ludzi, nieraz i całe pokolenia?
Czyżby koncepcje miłości, którymi posługuje się świat były chybione?
Jeśli tak, to warto podjąć każdy trud i wysiłek, by znaleźć tę prawdziwą,
która stałaby się patentem na dobre, święte i spokojne życie, która stałaby
się źródłem autentycznego szczęścia i radości.
A może ten "stary" i zapomniany w świecie Bóg ma rację i warto byłoby
Go posłuchać?! Niech Jezus, który dla podeszłego w latach uczonego w Piśmie
stał się przewodnikiem i nas poprowadzi do miłości i prawdy o niej.
Jezus powiedział do Nikodema: "A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni,
tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego
wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego
Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał
życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby
świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony. Każdy,
kto wierzy w Niego nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy już został
potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega
na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność
aniżeli światło, bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto dopuszcza
się nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie
potępiono jego uczynków". ( J 3, 14-20 )
Może na początku trzeba byłoby, choć na chwilę, pójść za tym groźnie brzmiącym
tropem: "A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność (...)".
Chyba dlatego trudno ludziom uwierzyć w prawdę, że Bóg jest Miłością,
że kocha każdego człowieka, bo zbyt mocno utrwaliły się stereotypy o Bogu,
który sądzi, potępia i karze!
Wyżej zacytowany tekst jakby to potwierdził, ale zauważmy, że ludzie sami
bardziej umiłowali ciemność, że był to ich wybór, choć światło miłości
przyszło do każdego.
To sam człowiek skazuje się na przegraną, sąd i potępienie odrzucając
propozycję Boga w imię "świecidełek" uzurpujących sobie prawo do rangi
miłości, a w rzeczywistości będących największą porażką, przegraną i ciemnością.
Ale jak to przetłumaczyć komuś, kto jest przekonany o słuszności swoich
decyzji i wyborów poza Bogiem, kiedy miłość utożsamia się z przyjemnością,
tylko i wyłącznie ze stanem egzaltacji i uniesień, kiedy miarą miłości
staje się dla niego kolejna zrealizowana i zaspokojona zachcianka?
Miał rację mądry Sokrates, kiedy mówił, że: "niektórzy przez przyjemność
są nieszczęśliwi", ale czasem trudno jest się do tego przyznać, więc robi
się dobrą minę do złej gry, wytacza koronny argument, że przecież wszyscy
tak dzisiaj... i łyka się kolejne namiastki i pozory miłości, które tak
naprawdę są ciemnością, brudem oraz kolejnym pomnożeniem cierpienia swego
i innych.
Czyż nie jest nam wszystkim, drodzy pielgrzymi, bliski taki sposób myślenia
i działania, czy już dawno nie zeszliśmy na błędne ścieżki i ślepe tory?
Czy nie miał też racji Mickiewicz w "Odzie do Młodości", kiedy charakteryzował
współczesnego jemu człowieka: "Niechaj kogo wiek zamroczy, chyląc ku ziemi
poradlone czoło, taki widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy?"
Dziś Chrystus chce to nasze płytkie, przyziemne, i bez perspektyw spoglądanie,
dziś chce nasze oczy, podnosić ku górze - stąd te słowa: "Jak wywyższono
węża (...), tak potrzeba by wywyższono Syna Człowieczego".
Jeżeli pragniemy odnaleźć miłość i jej najdoskonalszy wzorzec, musimy
spoglądać na podwyższonego na krzyżu Jezusa - krzyż to najlepsza definicja
miłości!
Sam Chrystus wyjaśnia tę trudną prawdę: "Bóg nie posłał Syna, aby świat
potępił, ale by zbawił". Bogu zależy tylko na dobru i szczęściu człowieka,
stąd to szaleństwo miłości, które dla mnie i Ciebie daje się zabić i ukrzyżować
- "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby
każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne".
Czymże więc ta miłość ma być w praktyce, jak nie darem ofiarnym dla drugiej
osoby, jak nie poświęceniem, rezygnacją, bezinteresownym darem z siebie?
Ale nie łatwo patrzeć na krzyż w czasach, kiedy wszyscy mówią: "żyj łatwo
i przyjemnie". Sam Izajasz w proroczej wizji przepowiedział: "On wyrósł
przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał
On wdzięku, ani blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam
podobał." (Iz 53, 2)
Może więc dlatego odwracamy oczy zniżając się do miernoty i przyziemnego
widzenia?
Jakże jednak, z drugiej strony, fascynująca i dziwnie pociągająca jest
ta miłość, która z wysokości krzyża rozciąga po dziś dzień ramiona nad
światem, by nas wszystkich przygarniać, otulać, czule dotykać i obejmować,
jakże wielką i niepojętą jest ta Miłość, która z wysokości krzyża mówi:
"Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią" (Łk 23, 34), jakże wielką jest
ta Miłość, która wciąż zachęca: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni
i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię" (Mt 11, 28), jak wielką i nieogarnioną
jest Miłość, która nawet do złoczyńcy mówi : "Zaprawdę powiadam ci: Dziś
ze mną będziesz w raju".
(Łk 23, 43)
Krzyż zawsze na pierwszy rzut oka, wydaje się tragiczny, nieprzyjazny
i niemiły, ale szybko zmieniają zdanie ci, którzy zaczynają się do niego
zbliżać, w nim zanurzać, szybko zmieniają zdanie ci, dla których krzyż
staje się drogą i stylem życia!
Jeden z poetów mówił, że: "wierzyć w Chrystusa, to wierzyć, że za krzyżem
wstaje zawsze słońce zmartwychwstania" .
Czyż nie warto więc porwać się na to słońce, na to światło nieograniczonej
miłości, którą roztacza przed nami Jezus - sam Bóg roznieca dziś ogień
i zapala światło, by nie pochłonęły nas ciemności i grzech!
Czy dalej będziesz upierał się, że jesteś najlepszym specjalistą od miłości,
że masz na nią nowy patent z telewizji albo kolorowych czasopism?
Dziś na pielgrzymim szlaku Bóg po raz kolejny zachęca nas do wysiłku,
podniesionej głowy, dziś po raz kolejny chce, by krzyż zajaśniał triumfalnie
światłem największej miłości, by stał się dla nas wzorem miłowania, by
stał się celem ludzkich dążeń i największym światłem nadziei.
Pytanie: "Czy miłujesz mnie więcej (...)?" (J 21, 15) nie znaczy więc
nic innego jak to: Czy krzyż stał się twoją drogą, czy wpatrujesz się
w niego coraz więcej i usilniej, czy podejmujesz, tak jak Jezus, miłość
ofiarną w relacji do Boga i drugiego człowieka, czy odwracasz się od egoizmu,
który chce tylko brać i zadowalać się kosztem innych, czy kochasz tak,
jak Bóg cię umiłował i jesteś gotów każdego dnia oddawać życie?
Matko Miłości i Miłosierdzia! Uzdolnij nas do postawy bezinteresownego
daru z siebie i chroń przed zgubnymi wpływami światowych pozorów miłości!
|