(Mt 5, 43-48) "Miłujcie waszych nieprzyjaciół (...)". ks. Tomasz Zaczkiewicz SAC


Miłość to bardzo poważne wyzwanie dla każdego człowieka - z jednej strony dane -
z drugiej staje się też, i ma stawać, rzeczywistością zaangażowania, polem walki
i nieustannego zmagania, koncentracją i wysiłkiem wszystkich witalnych sił otrzymanych od Boga.
W poważnym błędzie są ci wszyscy, którzy miłość kojarzą tylko z uczuciami: egzaltacji, podniety, zadowolenia i przyjemności, którzy chcieliby miłość postrzegać jako swoistego rodzaju błogostan, sielankę i niekończący stan uniesienia.
Świat jednak lansując taki model uczy łatwego życia i w żadnym wypadku nie wychowuje do pokonywania problemów, trudności, sytuacji konfliktowych - żyj lekko
i przyjemnie - oto dewiza i zasada postępowania wielu współczesnych.
Oczywiście zasada taka, w punkcie wyjścia, zakłada odrzucenie tego wszystkiego czemu na imię: trud, ofiara, poświęcenie; w perspektywie dalszej prostą konsekwencją może być odrzucenie Boga, wiary i miłości, których niestety nie można zdobywać za drobną opłatą.
Prymas Wyszyński mawiał, że: "wszystko, co w życiu wartościowe, kosztuje i jest trudne, tylko rzeczy małe są liche i łatwe."
My jednak, lud pielgrzymujący, który niejako programowo podejmuje trud, wysiłek
i zmaga z codziennością niełatwej drogi, chcemy wznosić się na wyżyny, chcemy szukać
i uczyć się w szkole Chrystusa co to znaczy naprawdę kochać.
Jezus powiedział: "Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego,
a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynie? Bądźcie więc i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5, 43-48)
Zauważmy, że nawet nam, próbującym żyć z Bogiem na co dzień, wydaje się to niezwykle trudnym, a może nawet niemożliwym - jak można kochać kogoś, kto czyha na moje życie, kto mnie prześladuje, kto podstawia mi nogę i nie okazuje skruchy; skąd brać moc do nadstawiania drugiego policzka, do przebaczenia?
Podświadomie już czujemy, że taka miłość przerasta nasze ludzkie możliwości i nikt
z żyjących nie jest do niej zdolny!
Dlatego Bóg znając naszą ludzką niemożność i niemoc przyszedł, by torować nam drogę, by jako pierwszy przejść krzyżową drogę miłości i pociągnąć nas swoim świadectwem ku sobie.
Jezus więc, jako jeden z argumentów dla ofiarnego miłowania, odwołuje się do doskonałości Bożej, której każdy wierny naśladowca powinien pragnąć i pożądać, i która polega na tym, że On sam oddał życie za swoich nieprzyjaciół i za tych, którzy Go krzyżują
i zabijają po dziś dzień.
Czy nie genialnie ta doskonałość w miłości do nieprzyjaciół objawiała się, gdy Chrystus wołał z wysokości krzyża: "Ojcze, przebacz im , bo nie wiedzą, co czynią?"
(Łk 23, 34)
Ta doskonałość ma więc dla nas i wszystkich pokoleń chrześcijan stawać się wzorem do naśladowania i celem wszystkich dążeń.
Co więcej, żadne nasze ludzkie porażki i słabości w tym temacie nie mogą być argumentem dyspensującym, czy usprawiedliwiającym, od niepodejmowania osobistego wysiłku - on bowiem ma dokonywać się zawsze mocą Jezusa, który zapewnia i wciąż przypomina: "Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali." (2 Kor 12, 9)
Zresztą żadna miłość nie jest możliwa bez ingerencji Boga i zakorzenienia w Tym, który jest jej początkiem.
Czasami jednak może się wydawać, że moja ludzka krzywda jest taka wielka, iż samemu mogę wymierzyć sprawiedliwość - taka pokusa powstaje z reguły spontanicznie
i bezrefleksyjnie.
Chcąc radzić sobie z mocno utrwalonym pragnieniem zemsty i odwetu, warto przywoływać na pamięć słowa wiernego naśladowcy Jezusa - św. Pawła: "Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie (...). Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi (...). Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście Bożej. Napisano bowiem: ŤDo mnie należy pomsta, Ja wymierzę zapłatęť - mówi Pan - ale: ŤJeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. Jeżeli pragnie - napój go. Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.ť" (Rz 12, 14-21)
A w liście do Efezjan, szukając najważniejszych motywów dla przebaczającej miłości nieprzyjaciół, Apostoł ukazuje koronny argument: "Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie." (Ef 4, 32)
Zresztą mówi o tym też, chyba jeszcze głębiej i najtrafniej, św. Łukasz: "Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny." (Łk 6, 36)
Czy mogą być jeszcze bardziej mocne i koronne argumenty? Przecież tak naprawdę, to my najczęściej jesteśmy winowajcami - i to zarówno względem Boga, jak i ludzi - komuż
z nas nie przytrafiło się uczynić jakiejś krzywdy i niesprawiedliwości?
Próbując interpretować i czynić swoją zasadą życia ten fragment nie możemy patrzeć na siebie jako pokrzywdzonych, lecz jako winowajców i tych co czynią zło innym!
Jak często i ile razy na dzień, swoimi zachowaniami, czynami, myślami wręcz plujemy Bogu w twarz, a potem przychodzimy skruszeni po łaskę, ufając, że w autentycznym żalu Bóg przebacza od razu; ale względem bliźnich nie potrafimy być już tak miłosierni, jak chcemy, żeby Bóg był miłosierny względem nas!
Czy nie pamiętamy słów najbardziej znanej modlitwy: "i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom? "
Miarą więc miłosierdzia, które pragniemy otrzymać, musi być zawsze miłosierdzie dawane innym - na tym ma polegać doskonałość - doskonałość na miarę Boga , który
w każdej chwili gotów jest kochać, przebaczać i zapominać!
Kolejnym motywem, jakby już trochę słabszym - bo ludzkim, ale ważnym, jest konieczność odróżniania się chrześcijanina od całego świata - on musi być w kimś wyjątkowy, zastanawiającym innych - trochę takim ościeniem dla ciała.
Czym więc ma się wyróżniać? Bo jeśli uśmiecha się tylko, mówi miłe słowa czy pomaga temu, który czyni tak samo - to cóż to za wyczyn, co za wysiłek?
Ale zrobić to względem osoby trudnej, niemiłej, złej, krzywdzącej - to dopiero wyczyn - można śmiało powiedzieć - na miarę Chrystusa!
Łatwo tu dostrzec aspekt ewangelizacyjny - tylko taką metodą można innych sprowadzić ze złej drogi do Boga i Jego miłości!
Obok takiej wyróżniającej postawy nie da się przejść obojętnie i bez poruszenia serca.
Ostatni argument wydaje się być najbardziej interesownym, ale i o nim nie można zapomnieć: "(...)miłujcie nieprzyjaciół (...). A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego." (Łk 6, 35)
Któż z nas nie pragnie szczęścia wiecznego i zbawienia? Do tego zresztą jesteśmy powołani! Bóg zawsze pragnie nas nagradzać i obdarowywać!
Jeżeli więc chcemy wiedzieć co to znaczy "kochać więcej", to nic innego, jak
z pomocą Jezusa, zdobywać się na ofiarną miłość, nieustannie przebaczać, modlić za wszystkich wrogów, winowajców i oczekiwać nagrody w niebie.
Matko Miłości i Miłosierdzia! Niezdolni do miłości potrzebujemy Twej szczególnej opieki i wsparcia. Ucz nas kochać miłością ofiarną, ucz nas przebaczenia i takiego miłosierdzia względem ludzi, jakie względem nas ma zawsze Twój umiłowany syn - Jezus Chrystus!



[ Informacje |słowo | multimedia | księga gości | forum | historia WPP | historia17-tek | regulamin | opis grup ]
[ konferencje | rozważania | foto | filmy | dzwięki | linki | baza adresów e-mail | kontakt ]
© MichałBedyński
Strona istnieje od lipca 2002 wywoływano nas już [an error occurred while processing this directive] razy