o. Euzebiusz

Konferencja VII
7. Moje różne sprawy /W przyjaźni/

Była ciemna i zimna noc w obozie przy ulicy Janowskiej . Nagle brutalny krzyk rozdarł ciszę baraku: „Wszyscy, wychodzić! Kto nie wyjdzie zostanie rozstrzelany!"
Wewnątrz wybuchnęło natychmiast piekielne zamieszanie. Ogarnięci paniką więźniowie, tłocząc się, biegli na dwór w stronę rozległego placu. Na środku były dwa ogromne rowy. W mroku dał się słyszeć ten lodowaty i władczy głos: <Kto nie chce umrzeć musi przeskoczyć przez rów na drugą stronę. Komu się nie uda ten zginie>. Wśród tysięcy nieszczęśników, którzy kłębili się przerażeni przed rowami, był również rabbi Izrael Spira z Bluszczowa. Stał tam ze swoim przyjacielem, rabbi spotkał go w obozie i między oboma zrodziła się ogromna przyjaźń. <Spira, wszystkie nasze wysiłki, żeby przeskoczyć na drugą stronę są bezcelowe. Jesteśmy dla Niemców jedynie zabawką. Rzućmy się do rowu i czekajmy na śmierć>. Powiedział przyjaciel do rabbiego. <Bracie - odrzekł rabbi, zbliżając się do rowu - musimy być posłuszni woli Boga. Jeśli w niebie zostało postanowione, że rowy mają być wykopane, a nam rozkazano, żeby przez nie przeskoczyć, to rowy będą wykopane, a my przeskoczymy. A jeśli - oby Bóg nie chciał - nie uda się nam i skończymy w rowie, to chwilę po naszej próbie dotrzemy do świata prawdy. Tak więc, przyjacielu, musimy skakać>. Rabbi popatrzył na swoje stopy, spuchnięte stopy pięćdziesięciotrzyletniego wycieńczonego chorobą i głodem Żyda. Spojrzał na swojego młodego przyjaciela, szkielet z płonącym wzrokiem, zamknął oczy i szepnął rozkazująco: <skaczemy!> Kiedy otworzyli oczy stali na drugim brzegu rowu. Spira jesteśmy tu, żyjemy! Powtarzał nieprzerwanie a z jego oczu płynęły łzy. - Spira, bądź błogosławiony, ja żyję; naprawdę musi być Bóg w niebie. Powiedz mi, rabbi, jak to zrobiłeś? Wciąż trwałem przy tradycjach moich przodków. Uchwyciłem się skraju talitu mojego ojca, mojego dziadka i pradziadka, niech będzie błogosławiona ich pamięć - powiedział rabbi, a jego wzrok skierował się ku górze na ciemne niebo. A powiedz mi, bracie, jak tobie się udało dostać na drugi brzeg rowu? Uchwyciłem się ciebie .

 


Czy zdarzyło się w twoim życiu, że zabrakło Ci Boga? Czy było tak, że było ci źle, że nie posiadasz Go jak inni? Przejmująca jest liturgia wielkiego czwartku, kiedy to chór ogłasza odejście pasterza. Jakże smutne to chwile, kiedy nie ma Boga. Nie wyobrażam sobie osobiście, dłuższego rozstania. A nawet, gdy śpiewamy o Jego odejściu, to w głębi serc jesteśmy przekonani, że jest. Po doświadczeniach wspólnego życia z Jezusem, po tylu cudach, sielskim można powiedzieć życiu Chrystus zostawia nas. Nie wiemy, co z tym zrobić i do końca nie rozumiemy, dlaczego? Ale w głębi naszego serca i tak odkrywamy Go jako jedynego, który do końca zrozumiał nasze całe ludzkie doświadczenie. Dodał zrozumienia niezrozumiałym sprawom, cierpliwości chwilom nie do zniesienia i wielu jeszcze innym niejasnym sytuacjom dodał przejrzystości. Przebywanie z Nim napełniało spokojem i pokojem. I chcemy z Nim być, bo brakuje nam, kogoś, kto dopełni nasze ludzkie zwyczajne oczekiwania. Bóg rozwiązuje problem naszego rozwoju, rozwoju naszego człowieczeństwa. Zechciejmy otworzyć się i z wielką miłością potraktować człowieka, który idzie na twoich nogach, który myśli twoimi myślami - siebie. Zobacz go takim, jaki jest i pokochaj go – pokochaj siebie. Pokochaj to znaczy poważnie potraktuj swoje życie. Zobacz, kim naprawdę jesteś?
Kim ty jesteś?
Żeby być kimś trzeba wcześniej wiedzieć - kto to?
Nasze doświadczenie bycia sobą musi być pełne, nie może opierać się na częściowych pragnieniach czy wrażeniach, opiniach czy sugestiach innych. Prawda o mnie jest pierwszym krokiem. Być może, dlatego tak trudno współczesnemu człowiekowi odkryć pokój swego serca, gdyż ukochał życie pomiędzy ułudą karmioną nadzieją a podrabianą rzeczywistością.
Odejście kogoś, kto był ucieleśnieniem nadziei jest trudne.
Na świecie i w nas nie ma pustych miejsc.
Przyszła samotność i pustka.
To właśnie ta samotność kiedyś mnie i ciebie do Niego zaprowadzi. Brak Boga sprawia, że na nowo jak niezagojona rana pozostaje problem tłumaczenia naszego życia, jest tym poważniejszy im bardziej zależy nam na sensownej odpowiedzi.
Znamiennym jest, że zawsze, gdy Chrystus zostawia nas w naszej samotności, nie pozostawia nas samymi. Opuszcza nas pozostawiając nas razem – wspólnocie Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz... Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie .
Odkrycie braku siły i pustki otwiera na innych. Nie jestem w stanie być sam, poszukuje zrozumienia i podobnych sobie. Moje poczucie bezsilności i trudu daje mi możliwość otwarcia się na podobną bezsilność i trud u innych. Głębokie doświadczenie braku rodzi głębokie pragnienie przebywania z innymi we wspólnocie, ale już bez stawiania niepotrzebnych warunków. Jest się, jakim jest. Gdy samotność staje się nie do zniesienia wspólnota zaś błogosławioną szansa, bycia razem, patrzenia w tym samym kierunku. Wtedy tak naprawdę rozumiem i przeżywam głęboko moje ludzkie sprawy, moje człowieczeństwo. Zrozumienie egzystencji i chęć, aby jeszcze raz ktoś wytłumaczył moje życie staje się niewypowiedzianym cichym zaangażowaniem w podtrzymywanie wspólnoty i przyjaźni.
Zrozumiałym jest, że racją jej istnienia jest Chrystus, który to zapoczątkował, zaś sposobem jej doświadczenia jest modlitwa. Trwali oni jednomyślnie na modlitwie. Modlitwa jest rzeczywistością wspólnego przeżywania swojej samotności. Nie może zaistnieć prawdziwa wspólnota, gdyby nie było wspólnego oczekiwania. Oczekiwanie spełnienia odkrywa prawdziwy zakres potrzeb, oraz autentyczność. Jest również prośbą do Kogoś spoza, kogo nie ma, a który był, a jego obecność ciągle jak zapach pozostała w naszych zmysłach i życiu. Zatem modlitwa jest wyrażeniem, bardzo realnym, swoich potrzeb i oczekiwań. Modli się ten, kto bardzo realnie stąpa po ziemi, który rozumie, że bez kogoś z zewnątrz nie da się w tym gettcie przeskoczyć na drugi brzeg rowu.
Przeżyjmy wraz z apostołami, to głębokie doświadczenie rozstania z Chrystusem oraz ich doświadczenie wspólnoty i modlitwy. "Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli <mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty do nieba, przyjdzie tak samo jak widzieliście Go wstępującego do nieba>. Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do Sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda /brat/ Jakuba. Wszyscy oni trwali Jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego" .
Zapytam cię jeszcze o jedno. Kiedy znajdujesz siłę w życiu? Kiedy bierzesz się w garść i nieważne nic więcej. Wiesz dobrze, że tylko wtedy, kiedy doświadczysz klarowności swojej motywacji. Ta siła pochodzi od tego, który odchodzi. To paradoks – odchodząc jeszcze pełniej pozostaje w swoim posłańcu. Rozstanie usposabia pozostających w ludzi, wydaje się przetrąconych, w mocarzy czynu i ducha. Doświadczenie wspólnoty, modlitwy oraz przyjęcie pocieszyciela rodzi się w nas pewnością, pokojem ducha oraz przyjęcia zupełnie nowej koncepcji życia. Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.
On mnie na nowo tworzy i powołuje , do nowego życia, chociaż dokonuje się w nas walka z tym, do czego jesteśmy "mentalnie" przyzwyczajeni. To nowe spojrzenie ustawia w środku nie moje potrzeby, ale mnie jako tego, który chce być dla kogoś. To znaczy, że nasza wiara powinna się przejawiać nową jakością w najdrobniejszych szczegółach.
Wróćmy jeszcze raz do przyjaźni, bez której nie można żyć . Czyż nie jest ona w tej właśnie perspektywie odkrywaniem pełnego człowieczeństwa, jakoby na nowo kreowanie siebie i stwarzanie siebie na boży obraz. Jest to możliwe tylko ze względu na tę właśnie osobę. Gdyby jej nie było, nie było by poruszenia serca i całej tej trudnej przygody, w której dokonuje się pełna akceptacja każdego człowieka, w całym jego grzechu, ale i boskości. Przyjaźń każdego rozumie, każdemu pragnie udzielić pomocy.
Przyjaźń to wreszcie patrzenie w tym samym kierunku. "Gdy zbliżał się dzień, w którym miała odejść z tego życia – ów dzień Ty znałeś, a my nie wiedzieliśmy o nim – zdarzyło się, jak myślę, za tajemniczym Twoim zrządzeniem, że staliśmy tylko we dwoje, oparci o okno, skąd się roztaczał widok na ogród wewnątrz domu, gdzieśmy mieszkali w Ostii u ujścia Tybru. Tam właśnie, a dala od tłumów, po trudach długiej drogi nabieraliśmy sił do czekającej nas żeglugi. W odosobnieniu rozmawialiśmy jakże błogo. Zapominając o przeszłości, a wyciągając ręce ku temu, co było przed nami, w obliczu prawdy, którą jesteś Ty – wspólnie zastanawialiśmy się nad tym, czym będzie wieczne życie zbawionych, to, czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, i co serce w serce człowiecze nie wstąpiło. W tęsknocie otwarliśmy nasze serca dla niebiańskiego strumienia płynącego z Twojego zdroju, zdroju życia, który u Ciebie jest, abyśmy na tyle zroszeni jego wodą, na elito dla nas było możliwe, zdołali w jakiś sposób dosięgnąć owej wielkiej tajemnicy. Doszliśmy w tej rozmowie do rozpoznania, że żadna rozkosz cielesna, choćby największa i najpromienniejszym światłem doczesnym rozjarzona, nie zasługuje nawet na wspomnienie, a cóż dopiero na porównanie z błogością życia wiecznego. Ku temu jednemu się wznosząc uczuciem coraz gorętszym, przeszliśmy kolejno wszelkie rodzaje bytów materialnych. ... Wreszcie ona rzekła: <Synu, mnie już nic nie cieszy w tym życiu. Niczego się już po nim nie spodziewam, więc nie wiem, co ja tu robię jeszcze i po co tu jestem. Jedno było tylko życzenie, dla którego chciałem trochę dłużej pozostać na tym świecie: aby przed śmiercią ujrzeć ciebie chrześcijaninem katolikiem. Obdarzył mnie Bóg ponad moje życzenie, bo widzę, jak wzgardziwszy szczęściem doczesnym stałeś się Jego sługą. Co ja tu robię jeszcze?" .

 



 

 


[ Informacje |słowo | multimedia | księga gości | forum | historia WPP | historia17-tek | regulamin | opis grup ]
[ konferencje | rozważania | foto | filmy | dzwięki | linki | baza adresów e-mail | kontakt ]
© MichałBedyński
Strona istnieje od lipca 2002 wywoływano nas już razy