Konferencja VIII
"Małżonkiem ci jest twój Stworzyciel..." (Iz 54, 5)

Łatwo myśleć sobie o Panu Bogu "po swojemu", tak, jak nam odpowiada. Widzieć takiego Boga, jakiego chcemy widzieć, jaki jest wygodny dla nas i naszych interesów. Niejednokrotnie owo wyobrażenie o Bogu nie pokrywa się z tym, co On sam mówi o sobie. I tak często mijamy się z prawdziwym obliczem Boga i prawdą o nas samych. Jezusowe pytanie: "A wy, za kogo mnie uważacie?" dotyka właśnie tego, co Bóg sam mówi o sobie. Jezus nie pyta uczniów o ich na poczekaniu wymyślone poglądy na Jego temat, ale chce dowiedzieć się od nich samych, czy słuchając Jego nauki rzeczywiście jej słuchali. Czy chcieli usłyszeć od Jezusa to, co On sam mówi o sobie, czy może chcieli tylko dopasować Jego osobę do swoich planów, tak jak to wyrazili dwaj Jego uczniowie zmierzający tuż po zmartwychwstaniu do Emaus: "A myśmy się spodziewali..."

1. Bóg a Izrael
Czego zatem możemy się spodziewać po Panu Bogu? Na pewno nie braku troski o swoich. Ta troska jednak nie jest przypadkowa i nie płynie li tylko z "obowiązku" względem stworzeń. Wtedy Bóg byłby ograniczony jakąś powinnością, czymś, co musiałby robić. On jednak jest w pełni wolny i taka też musi być Jego troska o nas. Aby taką była, musi się opierać na miłości i to nie jakiejś "sztucznej", ale miłości konkretnej, która wyraża się w miłości mężczyzny i kobiety - miłości małżeńskiej. Prorocy wzywający Izraela do nawrócenia nawiązują do tej miłości i na jej obrazie budują całą "konstrukcję" związków Jahwe z Izraelem. Nawrócenie zatem, czy to Izraela, czy poszczególnych osób nie ma wymiaru prawnego, lecz egzystencjalny. Bóg nie chce nawrócenia człowieka dlatego, że ten przekroczył takie, czy inne prawo, lecz dlatego, że odszedł od pierwotnej wierności Bogu. Bóg jawi się więc nie jako ten, który egzekwuje przestrzeganie przepisów prawa, lecz jako Oblubieniec, który oczekuje z utęsknieniem na powrót i nową miłość swojej Oblubienicy: "I poślubię cię sobie znowu na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie" (Oz 2, 21). Miłość Boga do Izraela nie jest jednak bierna. Nie czeka On, aż ludzie sami zrozumieją swój stan oddalenia od Boga i powrócą do Niego, lecz sam podejmuje inicjatywę w staraniu się o "względy" swojego umiłowanego Ludu. Owo staranie jasno ukazuje Prorok Malachiasz, kiedy mówi: "Umiłowałem was - mówi Pan - wy zaś pytacie: W czym się przejawia, że nas u miłowałeś? Czyż Ezaw nie był bratem Jakuba? - wyrocznia Pana - a Ja jednak umiłowałem Jakuba" (Ml 1, 2). Miłość Boga jest miłością jedyną, szczególnego wybrania, oblubieńczą, która jest ukierunkowana tylko na tę, a nie inną osobę. Ta miłość Boga objawia się już od samego początku istnienia Narodu Wybranego. Zresztą samo zaistnienie tego Narodu jest szczególną "inicjatywą" Boga, który powołuje Abrahama i z niego tworzy nowy naród. Bóg troszczy się o dobro tego Narodu od najmłodszych lat jego istnienia. "Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła" i dalej: "A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go" (Oz 11, 1-4). Ta miłość Boga z miłości macierzyńskiej, czy ojcowskiej w miarę dojrzewania Izraela przemienia się w miłość oblubieńczą. Niestety Lud nie jest wierny Bogu i chodzi swoimi drogami uganiając się za obcymi Bogami, których Prorocy nazywają kochankami. Jeremiasz, czy Ezecheiel nie wahają się nazwać Izraela nierządnicą: "Od dawna bowiem złamałaś swoje jarzmo, zerwałaś swoje więzy. Powiedziałaś sobie: Nie będę służyć! Na każdym więc wysokim pagórku i pod każdym zielonym drzewem pokładałaś się jako nierządnica" (Jr 2, 20), albo: "Zaufałaś swojej piękności i wyzyskałaś swoją sławę na to, by uprawiać nierząd. Oddawałaś się każdemu, kto obok ciebie przechodził". (Ez 16, 15). Prawowitym mężem i oblubieńcem Izraela jest Jahwe, to On jest tym, który troszczy się o swoją wybrankę - Izraela. On przyozdabia ją i pragnie uczynić szczęśliwą tak jak to opisał Ezechiel: "Oto Ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałeś się we krwi. Rzekłem do ciebie: Żyj, rośnij! Uczyniłem cię jak kwiat polny. Rosłaś, wzrastałaś i doszłaś do wieku dojrzałego. Piersi twoje nabrały kształtu i włosy twoje stały się obfitsze. Ale byłaś naga i odkryta. Oto przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię. Był to twój czas, czas miłości. Związałem się z tobą przysięgą i wszedłem z tobą w przymierze - wyrocznia Pana Boga - stałaś się moją. Następnie przyodziałem cię wyszywaną szatą, obułem cię w trzewiki z miękkiej skórki, opasałem bisiorem i okryłem cię jedwabiem. Ozdobiłem cię klejnotami, włożyłem bransolety na twoje ręce i naszyjnik na twoją szyję. Włożyłem też pierścień w twój nos, kolczyki w twoje uszy i wspaniały diadem na twoją głowę. Jadałaś najczystszą mąkę, miód i oliwę. Stawałaś się z dnia na dzień piękniejsza i doszłaś aż do godności królewskiej" (Ez 16, 6-13). O tej relacji miłości najpiękniej mówi Pieśń nad pieśniami. Jest to najczęściej komentowana i najczęściej używana w liturgii księga Pisma Świętego.

2. Bóg a Kościół

Ten obraz miłości Boga i Jego ludu przejmuje Kościół. Nie ma już Starego Przymierza zawartego z Abrahamem, lecz trwa Nowe Przymierze we Krwi Jezusa - Baranka, ofiarowanego na krzyżu. Odtąd umiłowanym ludem Boga jest Kościół, czyli wspólnota uczniów Jezusa. Osoba Boga również konkretyzuje się w osobie Jezusa - Mesjasza, Boga, który stał się człowiekiem. Oczywiście tak, jak kiedyś Izrael, również Kościół nie zawsze jest wierny swojemu Oblubieńcowi, lecz teraz Lud Boży nie jest już sam - jest z Nim Chrystus. On zawiera z ludźmi Nowe Przymierze i to takie, którego nic nie może złamać (Por. I Modlitwa Eucharystyczna o Tajemnicy Pojednania), bo zawarte jest mocą Jego krwi. Kościół jest Ciałem Chrystusa i jednocześnie swoim własnym ciałem - Ciałem Oblubienicy. W ten właśnie sposób wreszcie został zrealizowany plan, który Bóg miał dla ludzi już w Raju, gdzie Mężczyzna i Niewiasta mieli być jednością, jednym ciałem. Kościół jednak to nie tylko wspólnota. Każdy z nas jest Kościołem, bo jest mieszkaniem Ducha Świętego. Najbardziej sugestywnym wyrazem Kościoła jest Maryja, Matka Jezusa. Ona będąc człowiekiem może być najbliżej tych, którzy pragną naśladować Jej Syna. Jezus umierając na krzyżu dał nam Ją za matkę i dlatego nieustannie rodzi nas Ona dla Kościoła i dla Boga. Ona jest też Oblubienicą Baranka: "I przyszedł jeden z siedmiu aniołów i tak się do mnie odezwał: Chodź, ukażę ci Oblubienicę, Małżonkę Baranka" (Ap 21, 9). Do niej duchowa tradycja Kościoła stosuje wszystkie określenia Pieśni nad pieśniami, ponieważ Maryja jest tą, która w sposób najpełniejszy i absolutny zgodziła się na przyjęcie Słowa i na oddanie się w Jego wyłączną służbę. Ta relacja miłości jaka istnieje między Chrystusem a Kościołem jest kluczem, za pomocą którego możemy w ogóle zrozumieć sens istnienia Kościoła. Tak należy wyobrażać sobie związek, w jaki zostaliśmy wszczepieni przez chrzest. Nie jest on bowiem niczym innym, jak tylko związkiem miłości dwojga zakochanych w sobie istot: Boga i człowieka.

3. Jezus a Kościół

Tak, jak już wspomnieliśmy wyżej, niewidzialna jak dotąd Osoba Boga konkretyzuje się w Osobie Jezusa - Mesjasza, Boga, który staje się człowiekiem. On to, przejmuje główną inicjatywę w trosce o swój Lud. Teraz już nie ma żadnej różnicy między Bogiem a Jego Ludem, bo w Ciele Chrystusa dokonuje się nieustanna wymiana, w której Chrystus daje nam swoje bóstwo, a my dajemy mu nasze człowieczeństwo. Ta wymiana ma miejsce na eucharystii. To tam Jezus zaprasza nas abyśmy mogli przyjąć od Niego te dary. Jest to widoczne w wezwaniu kapłana przed przyjęciem komunii świętej: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka". Ta "uczta Baranka", to uczta weselna na którą Jezus nas zaprasza i na której chce nas z sobą zaślubić. Motyw uczty weselnej często przewija się w nauczaniu Jezusa. Pojawia się on w przypowieści o pannach mądrych i głupich, które czekały na przybycie Oblubieńca, (Mt 25, 1-12), dalej pojawia się w przypowieści o uczcie, którą wystawił pewien król, na którą zaproszeni nie chcieli przyjść. Ta uczta, to właśnie uczta weselna (Mt 22, 2-13). Motyw uczty weselnej pojawia się też w kontekście postu. Na pytanie faryzeuszów, dlaczego uczniowie Jezusa nie poszczą, On odpowiada: "Czy możecie gości weselnych nakłonić do postu, dopóki pan młody jest z nimi?" (Łk 5, 34), dając do zrozumienia, że to właśnie On jest tym Panem młodym. Ten sam motyw pojawia się również w miejscu, gdzie Jezus mówi o czuwaniu i ciągłej gotowości na powrót Pana, bo nie wiadomo kiedy powróci z uczty weselnej (Łk 12, 36). Jezus rozpoczyna swoją działalność od znaku przemiany wody w wino. Dzieje się to właśnie na weselu w Kanie Galilejskiej. Wszystkie te motywy przewijające się w Ewangeliach, to zapowiedzi uczty eucharystycznej, która ma znaczenie niebagatelne dla naszego życia. Ona ma za zadanie dać nam wesele. Już sama nazwa "wesele" świadczy o funkcji owej uczty. Goście zaproszeni na wesele cieszą się z zaślubin młodych. Jednak ziemskie wesele to tylko ludzka rozrywka, a prawdziwa radość dostępna jest dla nas jedynie w Bogu. Jezus jednak posługuje się obrazem wesela, aby unaocznić nam ten sam klimat w którym przebywamy z Bogiem. Obecność Jezusa - Oblubieńca powinna powodować w nas wesele, radość, podobną do radości jaką cieszymy się wtedy, gdy na weselu uczestniczymy w radości oblubieńców. Jeśli tak się nie dzieje, znaczy to, że źle zrozumieliśmy Jezusa. Częstą postawą chrześcijan jest smutek i przygnębienie, jakie towarzyszą przeżywaniu praktyk religijnych. Bóg częściej wzbudza lęk, niż radość. Na brzmienie słowa Bóg reagujemy częściej obojętnie, niż z euforią. Chodzi o to, aby dostrzec w Jezusie Oblubieńca, zakochanego w Kościele i każdym z nas. Relacja oblubieńcza Boga i Ludu Bożego, czyli Kościoła ma także istotny wymiar dotyczący życia chrześcijańskich małżonków. Sakrament małżeństwa nie jest tylko kontraktem zawartym przed księdzem i Panem Bogiem. Ten związek dwojga ludzi jest przede wszystkim sakramentem, czyli znakiem obecności niewidzialnego Boga. To w życiu chrześcijańskich małżonków ma się rodzić Chrystus. To On ich łączy i on pozwala trwać w miłości. Przecież to właśnie w ich życiu widać najwyraźniej tajemnicę Kościoła. Nawiązując do tej tajemnicy św. Paweł prosi Efezjan: "Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić" (Ef 5, 25-26). Doświadczenie miłości jest znane każdemu człowiekowi. Im więcej jej otrzymaliśmy od ludzi, tym bardziej możemy kochać innych. Istnieje jednak miłość, która pochodzi od Boga i z tą również dzieje się podobnie: im więcej jej otrzymamy od Boga, tym bardziej możemy kochać innych ludzi. Cały więc wysiłek Boga skupia się na człowieku. To właśnie my jesteśmy dla Boga najważniejsi. Bóg nie może żyć bez człowieka i dlatego również człowiek nie może żyć bez Boga. To zupełnie tak samo, jak mówi św. Paweł: "U Pana ani mężczyzna nie jest bez kobiety, ani kobieta nie jest bez mężczyzny" (1 Kor 11, 11), co się łatwo tłumaczy: człowiek nie jest bez Boga ani Bóg nie jest bez człowieka. "A wy, za kogo mnie uważacie" - "Ty jesteś Oblubieniec, którego umiłowaliśmy z całej duszy...".

 


[ Informacje |słowo | multimedia | księga gości | forum | historia WPP | historia17-tek | regulamin | opis grup ]
[ konferencje | rozważania | foto | filmy | dzwięki | linki | baza adresów e-mail | kontakt ]
© MichałBedyński
Strona istnieje od lipca 2002 wywoływano nas już razy